Dziennik z podróży do Londynu 23 – 27 marca 2015 r.

Kategoria: Aktualności - rok 2015
Opublikowano: wtorek, 31, marzec 2015 19:58
Administrator
Odsłony: 2390

19

Dzień pierwszy:
Emocje związane z porannym lotem samolotem natychmiast opadają po wylądowaniu na lotnisku w Startfod. Anglia wita nas pięknym słońcem. Nie czas nam jednak na podziwianie pogody. Od razu widzimy, że tutaj czas to pieniądz. Wszyscy ciągle się spieszą. Raczej biegają niż spacerują.
Pędzimy więc i my do kolejki, która zawiezie nas do najbliższej stacji metra. Jedziemy kolejką podmiejską 45 min. Potem metrem, ale już szybko do dzielnicy Keningstown, w której będziemy mieszkać. Mamy jednak jeszcze kilka godzin do zakwaterowania więc ruszamy do Muzeum Natury. Tutaj wita nas pani Grażyna, którą znamy z zajęć o ikonach z Muzeum Biskupa Erazma Ciołka. Mamy szczęście, bo oprowadzi nas po najciekawszych zakamarkach tego miejsca: widzimy więc wielkie dinozaury, naturalnej wielkości wieloryba, wchodzi do wnętrza Ziemi i słuchamy posykiwań dinozaurów lub rozmów delfinów. Jeszcze kolekcję kamieni, np. ogromne diamenty lub bryły bursztynu.
Pędzimy na kwaterę. Po chwili wytchnienia udajemy się na wieczorny spacer po Hayde Parku, a wracamy autobusem
Dzień drugi:
10,30 i już jesteśmy na miejscu pierwszego spotkania w Muzeum Podrzutków. Poznajemy naszych kolegów z Cypru, Turcji, Słowenii i Słowacji oraz angielskich gospodarzy. Miło widzieć znajome twarze! Widzieliśmy się niedawno w Skawinie i w Krakowie.
Niezwykłe miejsce, w którym w podróż w czasie zabiera nas Daniel. Sieroty, które miały szczęście tutaj trafić były solidnie kształcone. Gdy na instrumentach uczył ich Hydne. Dziewczynki były przysposabiane do pracy jako pokojówki i służące. W biednym Londynie XIX wieku praca i wykształcenie były przywilejem.
Typowo angielski lunch jemy w muzealnej kawiarni. Jest to quiche z brokułami, ziemniakami i rukolą.
Po południu zwiedzamy Muzeum Brytyjskie, w którym podziwiamy egipskie mumie, sztukę średniowieczną i słynny kamień z Rozety.
Wieczorem płyniemy Tamizą podziwiając słynny zwodzony London Bridge mając perspektywę oświetlonego zachodzącym słońcem Londynu.
Wieczór kończymy w restauracji, kóra wspiera fundację dającą pracę kobietom trzeciego świata. Tam jemy krczaka z warzywami w woku.
Dzień trzeci:
10,30 – katedra św. Pawła. Imponująca, ogromna świątynia anglikańska, która jest sanktuarium narodowym Anglików. Mamy szczęście, że możemy skorzystać z przewodników po polsku. Wdrapujemy się na najwyższą kopułę, z której widok na makato zapiera dech w piersiach!
Opuszczając katedrę mijamy katakumby z grobowcami królów i zasłużonych dla narodu.
Już po chwili w pełnym słońcu przemierzamy Most Mileniu, który zaprowadzi nas do Tate Museum ( Sztuki Współczesnej). Na 6 piętrze znajduje się tam przeszklona z trzech stron sala, w której jest lunch samoobsługowy. Możemy popróbować angielskich serów i krewetek oraz przeróżnych owoców i warzyw.
Potem zwiedzamy galerię, w której zgodnie stwierdzamy, że niestety nic nie rozumiemy ze sztuki współczesnej…. Ale widzieliśmy obrazy Picassa i Salvadora Dali!
W pięknym słońcu spacerując wzdłuż Tamizy udajemy się do Tawerny św. Stefana, typowo angielskiego miejsca, w którym jemy kolację po angielsku: rybę z frytkami albo jaka zapiekane cieście po szkocku.
Wychodzimy z niej na wprost parlamentu ze słynną angielską wieżę zegarową Big Ben i opactwo Westminsterskie.
Londyńska ulica szumi i tętni życiem całą dobę. Wracamy metrem na nocleg, w którym tez trudno schronić się przed wszechobecnym hałasem.
Dzień czwarty:
10,30 i już jesteśmy w V&A Muzeum ( Muzeum Rękodzieła). Witamy się z kolegami i rozpoczynamy zajęcia od … herbaty po angielsku. W czajniczkach, z mlekiem albo zagryzając owocami.
Następnie udajemy się do galerii Rafaela, gdzie artyści operowi prowadzą warsztaty śpiewu po angielsku! Wychodzi nam to całkiem dobrze!
Potem lunch w przepięknej scenerii kawiarni urządzonej w stylu epoki wiktoriańskiej.
Po obiedzie jest zwiedzanie Muzeum. Przepiękną galerię sztuki od czasów starożytnych po współczesne zapierają dech rozmachem, wielkością i przepychem! Od sztuki sakralnej po kolie i korony, diademy i zdobne lustra i tysiące rzeczy, których niesposób opowiedzieć.
Mamy jeszcze chwilę , by zrobić rundę piętrowym autobusem po mieście.
Wieczorem pożegnalna kolacja we włoskiej restauracji. Tym razem pizza, spaghetti, canelloni i lasagne. Wszystko bardzo smaczne!
Żegnamy się z żalem z kolegami. Mamy nadzieję, że może się jeszcze kiedyś spotkamy! Choć projekt powoli dobiega końca…
Dzień piąty:
To dzień podróży. Rano pędzimy do metra. Potem kolejką na lotnisko. Anglia tak jak pierwszego dnia , żegna nas piękną pogodą. Startujemy w słońcu, by po dwóch godzinach wylądować we mgle w Balicach. Karków wita nas deszczem i chłodem…
Czy to był sen?....