Po oczyszczeniu główki kapusty i wycięciu głąba, siekało się ją do drewnianej beczki, mieszczącej nawet 150 kg kiszonki. Co jakiś czas mężczyzna po umyciu nóg i podciągnięciu do góry nogawek kalesonów ją udeptywał. Dodawało się do niej: marchew i przyprawy jak: sól, pieprz, kminek, liść bobkowy.
Tak wspomina zwyczaj kiszenia kapusty w swoim rodzinnym domu Józefa Kolasa. Według podobnego przepisu panie z grupy wsparcia do której należą głównie mamy uczestników zajęć terapeutycznych w Środowiskowym Domu Samopomocy w Skawinie, kisiły kapustę podczas ostatniego spotkania. - W organizację bardzo zaangażowała się Zofia Kotula - podkreśla Stanisława Szczepaniak, kierowniczka ŚDS-u, gdzie podczas kiszenia kapusty było gwarno i wesoło, a pani Zofia na popitkę przyniosła kiszony barszcz. Każda wykonywała swoje zadaniei świetnie sobie radziła, bo umiejętności wyniosła z domu. Wiadomo, że kapustę nie wystarczy poszatkować i włożyć do beczki. Proces kiszenia wymaga wiedzy i czasu. Józefa Kolasa mówi, że beczkę z kapustą trzeba było przyłożyć drewnianym denkiem i przycisnąć nawet 15-kilogramowym gładkim kamieniem z rzeki. Najpierw, przez dwa tygodnie beczka musiała stać w kuchni. Codziennie należało ją otwierać i szpikulcem kapustę przebijać az do samego do dna, by odprowadzić z niej gazy. Po dwóch tygodniach beczkę przetaczało się do chłodnego pomieszczenia. W ten sposób kapusty już się na ogół nie kisi. Dziś drewniane beczki zostały zastąpione przez plastikowe, a czasem gliniane. A szkoda, bo kapusta z drewnianej beczki, ma niepowtarzalny smak.
Czytaj więcej: https://gazetakrakowska.pl/najlepszy-smak-ma-kapusta-kiszona-w-drewnianej-beczce/ar/13690302