EPITAFIUM DLA PANI ANI
I Okno z firanką
Wstawał jasny, słoneczny, lipcowy dzień. Przez niewielkie okno, przesłonięte białą firanką wydzierganą na szydełku przez pracowite ręce, promień słońca wpadł wprost do kołyski stojącej tuż obok. Spało w niej niemowlę. Słońce powinno iść dalej swoją codzienną drogą, ale ten poranek był tak wyjątkowy! Złoty gość na chwilę zatrzymał się nad oknem i popieścił swoim ciepłem maleńkie zawiniątko. Dziewczynka otworzyła bezzębne usteczka i wydobyło się z nich westchnienie: ,,aaaa….”.
A, jak anioł! – poruszył się inny niewidzialny gość koloru światła. W odpowiedzi na to, po drugiej stronie kołyski z jasnego promienia wydobył się drugi głos:
Nie! ,,A” jak ANIA!
Dobrze, może być przecież Ania jak Anioł, nie kłóćmy się , nam nie wypada bracie – odparł Pierwszy.
Słońce przyglądało się z rozbawieniem sporowi, który toczyli niewidzialni stróże dziecka. Dlaczego jest ich dwóch? – pomyślało Słońce przez chwilę, ale nie było już czasu na nic więcej. Świat czekał na jego blask. Przywitało nowonarodzoną dziewczynkę i wróciło na swoją codzienną drogę.
II Troje na ,,A”
Jestem Anioł Stróż do zadań specjalnych – przedstawił się koledze, tak wypadało, przybył jako drugi.
Ja jestem Jej aniołem stróżem z rozdzielnika. Znam Ją od poczęcia. Nie często jest nas dwóch, prawda? – uśmiechnął się Pierwszy.
O, tak! Ta Mała ma coś wyjątkowego do zrobienia. Będzie potrzebowała nas obu – odrzekł Drugi.
Światło nad kołyską dziecka stawało się coraz jaśniejsze. W całym domu wszyscy głęboko spali zmęczeni nocnym trudem rodzenia. Najbliżej była matka. Ta pierwsza obudziła się i powitała dzień, lecz nie wykonała żadnego ruchu. Patrzyła w zachwycie na swoją córeczkę, jak śpi oddychając równo, na pulchne policzki różowiejące w promieniach słońca, które delikatnie wpadały przez okno. I taka błogość wypełniła serce matki, taka wdzięczność Bogu za tę śliczną dziewczynkę ! Szepnęła wzruszona: żeby Ci Pan Bóg dał jeszcze …dobre serce córeczko…. Anioł stojący najbliżej poruszył się radośnie na te słowa, złapał w niewidzialny koszyczek matczyną modlitwę: już się robi proszę pani…. I tyle go było. Drugi anioł pokiwał z wyższością jasnymi lokami: dużo się musisz kolego nauczyć, są przecież inne sposoby, na przykład…Nie zdążył dokończyć wywodu, gdy pierwszy wysłannik był już z powrotem.
No, załatwione. Dobra to ona będzie jak mało kto!- Uśmiechnął się filuternie.
Mama nieświadoma obecności aniołów sięgnęła po różaniec. Panu Bogu niech będą dzięki, tajemnice radosne – wyszeptała nad kołyską. Jakie imię ci damy?
Coś na a, na a! – poruszyli się stróże dziewczynki - jak my!
Mama dumała chwilę. Może jak babcia Jezusa? Musiała być bardzo dobra. To będziesz ANNA.
Aniołowie uśmiechnęli się zgodnie. I wtedy w kołysce zakwiliła maleńka.
Ania, Hanusia, Aneczka – mama ostrożnie wzięła na ręce zawiniątko i kołysząc szeptała do ucha: Ojcze nasz i bądź wola Twoja jako w Niebie tak i na ziemi, tak i na ziemi...
Amen, amen, amen – odpowiadali radośnie dwaj świetlani bracia złączeni wyjątkowym zadaniem. Nie znali szczegółów misji dziewczynki. Wiedzieli jednak, że nie będzie łatwo. Może być naprawdę dużo pracy.
III Okno
,,Tędy wpada światło z nieba, w niebo patrzeć ci potrzeba!”
Ilu ludzi, patrz bracie jak wielu przyszło do naszej Ani – wzruszony jasnowłosy anioł wyszeptał do kolegi siedzącego naprzeciw, na schodku pod ołtarzem.
Nie dziwne wcale, prawda? Było co robić to niedługie życie, jakbym się przy dwóch żywotach co najmniej napracował! – odparł Drugi.
Ty znowu o sobie – uśmiechnął się Pierwszy – dziękuj Bogu, że mogłeś tyle tych koszy dobrych uczynków zanosić do Najwyższego. Droga dla Ani cała tonie w kwiatach! Początku i końca nie widać, a każdy płatek to modlitwa, dobre słowo, czas dla innych, a szycie! Zobacz , nawet nasze ubranie ze światła potrafiła uszyć! – nie mógł się nadziwić anioł. Ale te róże czerwone jak krew, te najdorodniejsze tam, popatrz – wskazał na wyjątkowo obfity krzew ścielący się na ścieżce - to skarby największe, to cierpienia dzieci przyjęte bez skargi. To Jasiek - szepnął wzruszony i pochylili się nad wspaniałym różanym krzewem o wyjątkowo bujnych kwiatach. Choć były drobne, to pachniały nieziemsko! Jaś – wzruszył się Drugi, Jaś – prawdziwy książę. Pamiętasz jak myśmy się bali, że nikt go nie rozpozna? No Ania tak, to jasne. Przecież jej serce na imię miało Dobroć. W pierwszy dzień po urodzeniu matka jej wymodliła, ale o innych mi szło. Czy się poznają?… Całe szczęście! Bo szkoda by była dla świata, gdyby się takie dobro zmarnowało , gdy Bóg sam chciał się ukryć w tym chłopcu.
No tak, Najwyższy to często ma takie pomysły , a my potem z tym pracy co nie miara! Kto to widział, żeby się w człowieku chować?! I to w chłopcu z zespołem Downa? – zmarszczył świetlany nos Drugi, ten od zadań specjalnych.
A ty znowu o sobie! Patrz, ilu się poznało! I całe ich szczęście. Dzięki Ani będzie im łatwiej trafić do Nieba. Nawet gdyby ich wzrok i słuch zawiódł poznają drogę po…zapachu – i wskazał na krzew róży, dzikiej trochę , ale za to jak intensywnie wonnej!
Dwaj towarzysze spojrzeli tam skąd dobiegał głos. Ktoś mówił o ich Ani, że była oknem przez które wpadało światło z Nieba, że przez to okno ludzie tam mają patrzeć, że życie jej się teraz rozbiło jak szkło, ale ułożyło w przepiękny witraż ze wszystkich dobrych uczynków jej ludzkich rąk… A szloch się niósł przez kościół i płynęła rzeka milczących ludzi. Nad nimi świetlistą drogą szli aniołowie , już nie dwaj tylko, lecz całe zastępy ich braci. Po kwiatach zbliżała się do nich w promieniach słońca, które wydarło się przez ciemne chmury marcowego poranka, Ania – ich mała dziewczynka. Szła lekko, zbierała kwiaty, niektóre tylko. Już ich miała całe naręcze. Podbiegła radośnie do swoich stróżów. Rozpoznała ich od razu, nie z twarzy, ale tak po prostu sercem jakoś…. To co mogę teraz robić? Zapytała radośnie.
Stróżowie popatrzyli na siebie z uśmiechem i zgodnie odrzekli: rozdawaj, komu chcesz!
24.03.2018