Czekają na wróżby cały rok. A potem marzą o podróżach

ANDRZEJKI. Grzegorz poleci na Hawaje, Kasia spotka czarującego Czarka, Andrzej pojedzie na Mazury, a jego imiennik będzie miał kota. Czy te wróżby z lanego wosku sprawdzą się?


Uczestnicy zajęć terapeutycznych w Środowiskowym Domu Samopomocy, funkcjonującym przy parafii Szymona i Judy Tadeusza w Skawinie, są przekonani, że na pewno. - Na zabawę z wróżbami czekali od dawna. To jeden dzień, pełen magii, jak żaden inny rozbudzający w nich marzenia - mówi kierowniczka ośrodka Stanisława Szczepaniak.

 

Katarzyna Kapelan najpierw znalazła pierścionek w grze z kubkami - co oznacza rychłe zamążpójście - a później obierka z jabłka ułożyła się w pierwszą literę męskiego imienia. Kasia sądzi, że będzie to Czarek. Ma już wybranka swojego serca, ale na razie nie zdradza kto nim jest. Ma nadzieję, że wróżba spełni się i wtedy nie będzie powodu do tajemnic.

Terapeutka Anna Leśniak, przygotowała różne zabawy według dawnych tradycji. - Ludzie wtedy nie mieli telewizorów i komputerów. Nie siedzieli przed nimi na kanapach i mieli czas na kultywowanie tradycji związanych z różnymi wierzeniami - mówi terapeutka.

Dawniej wróżby miały charakter matrymonialny i adresowane były do panien. Dzisiaj nie mają już takiej mocy i są dodatkiem do zabaw andrzejkowych. Głównie leje się na nich wosk do wody przez dziurkę w kluczu. Z figurki jaka powstaje z zastygniętego wosku na ścianie z jej cienia odczytuje się przyszłość. Figurka Andrzeja Goduli symbolizowała wyjazd na wczasy. On chciałby pojechać na Mazury, żeby popływać łódką. - To całkiem realne, bo latem wybieramy się nad morze, skąd na Mazury jest całkiem niedaleko - mówi pani kierowniczka.

Grzegorz Żarnowski kojarzy swój wosk ze skorpionem. - To oznacza, że pojadę na Hawaje - mówi i podkreśla, że jeśli wygra w totolotka, to wszystkich tam zabierze i pomoże ludziom potrzebującym. Maria Gruca cieszy się ze zwierzątka. - To taki kudłaczek, ma fajne oczy i uszy. Będzie moją maskotką - mówi pani Maria. Anna Kowal odlała kota, którego weźmie do domu.

Zabawa andrzejkowa obfitowała w wiele niespodzianek. Przygotowali ją też solenizanci. Andrzej Godula przyniósł pyszne ciasto przekładane masą budyniową zwane "cudakiem".

- Moja mama piecze wspaniałe ciasta, a w tym jej pomagałem - podkreśla solenizant. W placówce jest też drugi - Andrzej Czopek, poruszający się na wózku. W swoje święto zawsze z niego schodzi. - To pierwszy tancerz. Potem jest zmęczony i odpoczywa, ale w andrzejki raz w roku się mobilizuje - mówi Stanisława Szczepaniak.

Solenizant odlał figurkę zwierzątka. - Chciałbym mieć w domu psa albo kota. Jednak miałbym problem z wychodzeniem z psem na spacer, więc zdecydowałbym się na kota. Sam bym się nim opiekował - zaznacza nasz rozmówca.

Andrzejkowe imprezy odbywają się w wielu ośrodkach opiekuńczych. Np. w Centrum Warsztatowo-Rehabilitacyjnym Konwentu Bonifratrów w Konarach (gm. Mogilany), uczestnikom zajęć zabawę zorganizowali studenci fizjoterapii na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. W andrzejkową zabawę m.in. wróżyli z wosku, z czarodziejskiej kuli, malowali twarze i tańczyli. - Wszyscy byli szczęśliwi i świetnie się bawili - podsumowała imprezę Alicja Cholewińska-Bieda, kierowniczka tej placówki.

EWA TYRPA

WIĘCEJ W DZIENNIKU POLSKIM

logo dziennik